czwartek, 24 maja 2012

Dzień 15 Fumarole, wodospady, pustynna burza

Tyle się dzisiaj działo, że na temat każdego widzianego miejsca wypadałoby osobnego posta napisać. Ale że już północ się zbliża, ograniczę się jednak do krótkiego komentarza do zdjęć. Zwiedzałem dziś okolice jeziora Myvatn, a także leżące w pobliżu wodospady. Na koniec dnia wycieczka sigurrosowa. Ale po kolei.

Zacząć trzeba od tego, że wszystko w okolicy Myvatn śmierdzi zgniłymi jajami, w stopniu większym lub jeszcze większym. Poczynając od wody w kranie (mycie zębów to  prawdziwa przyjemność), a kończąc  na fumarolach (nie sądziłem, że coś może tak potwornie śmierdzieć). Po prostu cała okolica leży na gorących wodach siarkowodorowych. Najpierw odwiedziłem nowiutkie kąpielisko na otwartym powietrzu, wypełnione wodą z ziemi.

Jeden ze zbiorników kąpieliska

Pisałem coś o księżycowym
krajobrazie? Instalacja zasilająca
kąpielisko w wody geotermalne

Potem było poletko z gotującym się błotem i kopczykami ziejącymi skondensowanym siarkowodorem.

Bulgoczące błotko 85 st. C.

Siarkowodorowe poletko

Mała fumarola

Codename Desert Storm

Ostatnie zdjęcie przedstawia drogę do wodospadu Dettifoss. Piekielnie silny wiatr niesie tumany pyłu wulkanicznego, zalegającego równiny po dwóch ostatnich wybuchach wulkanów. Ten pył miałem potem wszędzie - w oczach, nosie, uszach i co gorsza w obiektywach aparatu. No ale to co zobaczyłem później było warte przeżycia niejednej burzy. Wodospad Dettifoss to jeden z największych wodospadów w Europie i drugi co do wielkości na Islandii. Niestety, ze względu na nieprawdopodobnie silny wiatr mogący zdmuchnąć mnie w otchłań wodospadu nie odważyłem się podejść do krawędzi wysokiego na 30 m klifu żeby sfotografować całą czeluść do której spada woda. Musicie zadowolić się tym, co jest. Drugi wodospad Selfoss znajduje się kilkaset metrów wyżej biegu rzeki Jokulsy (to ta sama która tak niewinnie wyglądała na zdjęciach z wtorku.

To nie jest fotomontaż!!!

Dettifoss w (prawie) całej okazałości

Zabawy z filtrem i czasem

Wodospad Selfoss

Potem wróciłem nad Myvatn i wspiąłem się do krateru wulkanu - okazało się, że na szczęście był akurat wyłączony.

Rudy punkcik to Qashqai

Wnętrze krateru

Krajobraz lawowo-księzycowy

Mój wulkan w całej okazałości


Następnie brzegiem jeziora Myvatn pojechałem w kierunku kolejnego wodospadu.

Jedna z zatoczek jeziora Myvatn

Wodospad  Goðafoss  
Po dotarciu do obozu Nr 3 (farma Draflastaðir) pojechałem jeszcze wieczorem na wycieczkę do doliny Öxnadalur - oczywiście Sigur Rós, Heima, Olsen Olsen. To jeden z moich ulubionych utworów, dlatego długo szukałem farmy na której odbył się koncet. Ale znalazłem, sfotografowałem i zgodnie z obietnicami złożonymi samemu sobie były SMYCZKI NA FULL. Oczywiście na słuchawkach, bo gdzieżbym śmiał zakłócić spokój tej sielskiej doliny.

Na tej łące grali i smyczkowali

Kto nie wierzy, niech obejrzy Heima

I na koniec dnia tradycyjny kącik osobisty

Światełko dla Cioci, z okna mojej farmy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz