wtorek, 19 czerwca 2012

Valtari

Prace nad edycją zdjęć w wersji deLux trwają i jeszcze sporo potrwają, więc dziś o Valtari.

Tak samo, jak od pierwszego kontaktu z pierwszymi jej fragmentami byłem przekonany, że to bardzo trudna płyta, tak samo jestem teraz przekonany, że to płyta absolutnie wybitna. Ale pod jednym warunkiem - żeby ją poznać trzeba mieć godzinę absolutnej ciszy, spokoju i możliwości odseparowania się od otaczającego świata z jego hałasem i agresywnym anektowaniem każdego kawałeczka naszej prywatności. Jeśli więc ktoś z czytelników byłby na tyle zdesperowany, żeby spróbować poznać Valtari - błagam, niech nie robi tego w biegu, w samochodzie, na jakimś iPhonie czy innym odtwarzaczu mp3. Tym sposobem można się tylko bardzo szybko zniechęcić i na wieki wieków pogrzebać Islandczyków w muzycznym niebycie.

Jeśli ktoś chce jednak się odważyć i spróbować "czym to się je" - polecam wspólne dzieło Sigur Rós i siostry Jónsiego, Ingi Birgisdóttir, czyli animację do utworu Varúð.


Jeśli ten rodzaj poetyki do kogoś nie przemawia, niech sobie daruje resztę płyty. W końcu zakręconych na punkcie Sigur Rós jest tylko garstka. Ale ja przy swoim zdaniu pozostanę...

Natomiast jeśli kogoś zainteresowało zjawisko pt. Valtari to polecam specjalną stronę dedykowaną projektowi 

 the valtari mystery film experiment 


Uprzedzam - strona dla ludzi o mocnych nerwach i odporności na czasem szokujące artystyczne eksperymenty.

czwartek, 14 czerwca 2012

Nareszcie trochę więcej zdjęć

Witajcie po dłuższej przerwie, obowiązki dnia codziennego trochę mnie przytłoczyły - ale starałem się jednak trochę popracować nad zdjęciami, filmem, a nawet nareszcie w spokoju udało mi się wysłuchać całej nowej płyty Sigur Rós.

Tak więc zapraszam do oglądania  wyselekcjonowanego zestawu zdjęć z wyprawy. Z 2,5 tysiąca wybrałem 825. Liczba nadal ogromna, ale to jest zestaw najpełniej dokumentujący całą podróż. Zdjęcia są na razie tylko wstępnie obrobione za pomocą automatów Picasy, w dodatku na bazie formatu jpeg, więc nie należy się spodziewać cudów. No ale chciałem jak najszybciej udostępnić je wszystkim zainteresowanym. Na finalny produkt fotograficzny bazujący na zdjęciach RAW "wywołanych" w Lightroom'ie trzeba będzie trochę poczekać - mam nadzieję, że w wakacje będę miał na to czas.

Na ukończeniu jest też wstępna wersja filmu - powinna się pokazać na YouTube w następnym tygodniu, o ile znajdę na to czas.

Tak więc stay tuned, będę informował na bieżąco o postępach, a na razie zapraszam w fotopodróż.

wtorek, 5 czerwca 2012

Podsumowanie i podziękowania

Zrobiłem pierwszy bilans wyprawy, więc teraz trochę suchych faktów.

1. Czas trwania - 26 dni, z czego:
  • 7 dni na Wyspach Owczych
  • 9 dni na Islandii
  • 6 dni na promach
  • 4 dni jazdy po kontynencie europejskim
2. Przebyłem w tym czasie 10.011 kilometrów, z czego:
  • 727 km po Wyspach Owczych
  • 2.809 km po Islandii
  • 3.120 km po kontynencie europejskim (Polska, Niemcy, Dania, Szwecja)
  • 3.355 km po morzach i oceanach (Morze Północne, Morze Norweskie, Północny Atlantyk i Bałtyk)
3. Zużyłem 570 litrów benzyny, jeden pojemnik z gazem do kuchenki, 61 GB przestrzeni dyskowej na zdjęcia i filmy oraz 0 (zero) tabletek czy innych postaci leków (z wyjątkiem ziółek na spanie w jasne noce i czegoś na ból głowy z niewyspania).

4. Przywiozłem 2.502 zdjęcia (to już po wstępnej selekcji na trasie) oraz 74 krótkie filmiki.

5. Odwiedziłem 10 miejsc uwiecznionych w filmie Heima oraz spotkałem dwie osoby biorące w nim udział.

6. Nie dotarłem tylko do dwóch miejsc które miałem w planach - tzw. "Snake Road" na drodze nr 917 (bo droga była nieprzejezdna) oraz do gorących źródeł w Deildartunguhver (nie były w ogóle oznakowane i nie udało mi się tam trafić). No i droga górska Kaldidalur była częściowo zamknięta, ale kilkanaście kilometrów po niej przejechałem.

Można więc uznać, że plan został wykonany, niemiłe niespodzianki mnie omijały, a miłych było całkiem sporo. Mogę się więc czuć trochę jak zdobywca Oskara Północy, a zatem trochę w oscarowym stylu chciałbym złożyć podziękowania tym wszystkim, którzy w mniejszym lub większym stopniu przyczynili się do sukcesu ekspedycji. A więc ze łzami w suchych oczach dziękuję Mamie, Tacie... a tak na poważnie to:

  • moim szefom za zgodę na tak długi urlop,
  • moim współpracownikom, którzy musieli pracować za siebie i za mnie,
  • czytelnikom tej fotorealacji za komentarze na żywo, które zachęcały do dalszego pisania,
  • moim Rodzicom, którzy zarazili mnie bakcylem podróżowania,
  • śp. Cioci Hani, która nauczyła mnie cieszyć się otaczającym nas światem,
  • moim dzieciom, Justynie i Filipowi, którzy od początku popierali mój zwariowany pomysł zamiast pukać się w czoło i litować nad KaWuSiowym* zdziecinnieniem swojego ojca,
  • a przede wszystkim mojej kochanej żonie Danusi, która na ten miesiąc musiała podjąć się roli ojca i matki, pana i pani domu, głowy i szyi rodziny - nie przerywając jednocześnie swej orki na ugorze**
Dziękuję wszystkim i nie zapominajcie zajrzeć tu jeszcze czasami, bo na pewno pojawią się informacje o tym, gdzie będzie można zobaczyć większą ilość zdjęć i filmów. Do usłyszenia przy okazji może jakiejś kolejnej wyprawy...
------------------
* KaWuŚ - mężczyzna cierpiący na syndrom KWS (Kryzys Wieku Średniego) - kolejny cytat za Hankiem Moodym (Californication)
** czyt. nauczania dziatwy szkolnej

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Dzień 26 i ostatni Szczecin, Mogilany

Home, Sweet Home! Nareszcie, po przejechaniu 6.656 km lądem i przepłynięciu 3.355 km wodą, co daje razem 10.011 km wróciłem do punktu wyjścia, czyli do domu. I na co mi to było? No cóż, może mi się przyśni jakiś sensowny powód i jutro Was o tym poinformuję. Tak czy inaczej bezpiecznie i zgodnie z planem zakończyłem Wielką Przygodę, postaram się jakoś dojść do siebie i wrócić do rzeczywistości. Ale oczywiście nie zapomnę o wiernych czytelnikach i zgodnie z obietnicami będzie małe résumé. Wkrótce, pozwólcie mi się na razie nacieszyć domem.

Duńska flaga nieco wyblakła

a tyle zostało z polskiej flagi,
resztę wyrwały wichry północy

BYŁEM TU !!!

niedziela, 3 czerwca 2012

Dzień 25 Ystad (S), Szczecin (PL)

No i dotarłem na ojczystą ziemię. Jest już północ, siedzę w hotelu w Szczecinie i robię ostatni wpis w trakcie podróży. Jutro późnym wieczorem mam nadzieję dotrzeć do domu, więc kolejne wpisy będą już powstawały tam. Solennie obiecuję uporządkować to co działo się w drodze powrotnej, ale na razie na gorąco kilka fotek.

Najpierw było pożegnanie Islandii.

Łza się w oku kręci...

... nie tylko z powodu pięknego widoku

Potem były Wyspy Owcze - okazało się, że w czasie 10 dni mojej nieobecności stopniał cały śnieg na szczytach. Musiało być ciepło.

 

 

Po drodze jeszcze Wyspy Szetlandzkie - tym razem bez mgły.

 

 

Później gigantyczne mosty przez Cieśniny Duńskie (niewiele widać, ale lepszych zdjęć nie da się zrobić).

Most nad Storebælt (Wielkim Bełtem) 

Most nad Øresund 

No i na koniec nie tylko dla miłośników Wallandera - Ystad. To jesty naprawdę idylliczne miasteczko, warte odwiedzenia dla samej jego urody. Jak też zresztą cała Skania, która wydaje się bajkową krainą. Ale pewnie w zimie tak fajnie tam nie jest.

Stortorget (Rynek)

Hotel w bocznej uliczce

Filmowy komisariat policji
(naprawdę to budynek dawnego
dworca, a teraz B&B)

Restauracja w hotelu Continental,
gdzie Kurt W. jadał śniadania

Mariagatan 10, wiadomo

Svarte, gdzie wreszcie kupił
domek nad morzem i zamieszkał
na stare lata

To tyle na razie, ale to jeszcze nie koniec...




sobota, 2 czerwca 2012

Dzień 24 Hirtshals (DK), Ystad (S)

Niestety,  łącza hotelowe w Skandynawii są w większości przypadków bardzo marne, dlatego nie dam rady zamieścić żadnych zdjęć z podróży powrotnej. Ale obiecuje, że po powrocie do domu wszystko uzupełnie.  W każdym razie wszystko poszło dość gładko i bez większych niespodzianek,  podróż morska tym razem była bardzo łagodna.  Dziś przejechałem 560 km z Hirtshals do Ystad i teraz siedzę w hotelu,  w którym Wallander jadal sobie śniadania - czyli w Continentalu.  Miało być nieco inaczej,  ale o tym i o całej wizycie w Skanii (oprócz Kurta W. bywa tu coraz częściej inspektor Beck) napisze obszernej jak będę miał odpowiedni warsztat pracy.  Tak więc jutro jeszcze rundka po Ystad a w południe na prom do Świnoujścia.

Już w Danii

Krótki komunikat - właśnie zjechałem z promu na dobry,  stary, europejski i kontynentalne lad.  Przede mną 500 km do Ystad.  Odezwe się stamtąd.

Ostatni rzut oka

Ostatni rzut oka na Islandie z pokładu promu Norrona.  Za godzinę wypływamy.