niedziela, 29 kwietnia 2012

Czasem słońce, czasem deszcz


Tak to się w życiu przeplata. Dwa tygodnie temu wesele, przedwczoraj pogrzeb. Nie zamierzałem tu pisać o sprawach osobistych, ale tym razem zrobię wyjątek. W piątek na cmentarzu w Rzeszowie pożegnaliśmy moją ukochaną Ciocię Hanię.

Tak sobie myślę, że bez Niej nie byłoby tej Islandii, Wysp, tego głodu podróży - bo to Ona nauczyła mnie zachwycać się Światem. Światem przez duże S, bo tak traktowała to co nas otacza - jako nieskończone źródło najwspanialszych wrażeń i powód do zachwytów. Ciociu - Tobie dedykuję całą islandzką eskapadę i mam nadzieję, że będziesz tam z góry jej patronowała i razem ze mną chłonęła piękno.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Hmm....., może jednak się rozmyślić?

Dziś nieopatrznie spojrzałem na widoki z kamer na drodze z przystani promowej do najbliższego miasta. No i zacząłem się poważnie zastanawiać, w co ja się pakuję. Zresztą zobaczcie sami.

Tędy mam jechać za 29 dni...

...i tędy też. Zdąży stopnieć???

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

No to do roboty...

W związku z faktem, że w sobotę sprzedałem (sorry, wydałem) córkę za mąż - nie ma już wymówek, czas się brać na poważnie za finalizowanie przygotowań, a tym samym za częstsze i obszerniejsze wpisy w dzienniku (przyszłej) podróży.
Żeby to wszystko wyglądało poważnie - zaprojektowałem sobie wstępną wersję logo wyprawy. Mam zamiar powielić go w różnych formach i wielkościach i się oplakietkować (kto czytał Tytusa, Romka i A'Tomka ten wie o co chodzi). Oczywiście zapewne nieco naruszyłem prawa autorskie ściągając tło, liternictwo i nazwę z plakatu do filmu Heima (by Sigur Rós - niespodzianka), no ale skoro ten film był inspiracją - to cóż się dziwić.

A zatem ladies and gentlemen - premiera:

© 90% Sigur Rós / 10% GB

wtorek, 10 kwietnia 2012

Miesiąc do startu

No i tak - zaczynałem tu pisać na pół roku przed planowanym startem i ani się człowiek obejrzał jak zostało już tylko 30 dni, jeden miesiąc, 1/12 roku itd. Jaką miarą by nie mierzyć - niewiele.
Dziś było trochę emocji, bo gdzieś po drodze przez ocean zniknęły moje pieniądze wpłacone na bilet promowy. Ale dzięki dużej pomocy Eydny ze Smyril Line oraz pani Katarzyny z DB udało się zgubę odnaleźć i tuż przed godziną trzynastą bilety pojawiły się na mojej skrzynce mailowej. 
Tak więc klamka zapadła - o ile nie będzie końca świata za 30 dni będę już w drodze do pierwszego punktu trasy, czyli gdzieś na A4 w okolicach Wrocławia.

piątek, 6 kwietnia 2012

Gleðilega páska

To oczywiście po islandzku Wesołych Świąt Wielkiej Nocy. Czego życzę wszystkim czytelnikom i gościom mojego podróżnego dziennika.

Kurczak (chyba) islandzki - o ile tam
żyją kurczaki. Ale  życzenia
przynajmniej częściowo na pewno
po islandzku.
Pisanki z Muzeum Narodowego
w Reykjaviku