niedziela, 12 lutego 2012

Jeszcze o Sigur Rós

Zdaję sobie sprawę, że niewiele osób podziela mój wczorajszy entuzjazm wywołany zapowiedzianym na wrzesień koncertem. Ci, którzy nigdy nie słyszeli o Sigur Rós (a to zdecydowana większość) pomyślą - ot, jakiś kolejny islandzki wynalazek. Ci, którzy coś słyszeli pomyślą - co ten ślepy na jedno oko, denerwujący swoim falsetem i wydobywający za pomocą smyczka kakofonię dźwięków z gitary elektrycznej homoseksualista ma w sobie, że już drugi raz zagra w finale poważnego (bądź co bądź) festiwalu Sacrum Profanum, i to w towarzystwie najbardziej utytułowanego na świecie kwartetu smyczkowego? 
Ja nie mam na to odpowiedzi, ale może posłuchajcie (i popatrzcie - koniecznie do końca) na te kilka minut wczesnego Sigur Rós (2005).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz